Wednesday, September 19, 2007

"Optymizm to opium dla ludu! Zdrowy duch zalatuje glupota! Niche zyje Trocki!"

Nie wiem dlaczego, ale o ksiazkach pisze mi sie zdecydowanie trudniej niz o filmach. A przeciez tyle sie studiowalo, tyle sie przeczytalo, tyle sie analizowalo i pisalo o ksiazkach ... Od czasu zalozenia bloga przeczytalam wiele naprawde dobrych ksiazek i nic! To moze chociaz krotko o powiesci, ktorej nie moge po prostu odlozyc na polke.
"Zart" to pierwsza powiesc Milana Kundery, znakomicie napisana, nowatorska. Po pierwsze: zastosowanie przez pisarza narracji pierwszoosobowej to znakomity zabieg, zblizajacy czytelnika do bohatera. Konstrukacja powiesci jest dosyc nietypowa: kazdy rozdzial to opowiesc innego bohatera, zetkniecie sie z jego punktem widzenia. W pewnym momencie historie zycia protagonistow poszczegolnych rozdzialow zaczynaja sie ze soba laczyc, przeplatac, dzieki czemu czytelnik poznaje punkt widzenia danego watku kazdego z bohaterow. Widzimy w jak rozny sposob protagonisci interpretuja te same wydarzenia.
Zart Kundery to opowiesc o Czechoslowacji w czasie komunizmu, o trudnosciach i ograniczeniach a takze mozliwosciach, jakie niosl za soba ten system totalitarny, o kruchosci losu ludzkiego, o milosci, relacjach miedzyludzkich, poszukiwaniu siebie, wreszcie o tradycji i muzyce ludowej.


Niestety wystukac juz wiecej dzis nie moge. Niemoc mnie ogarnela...hehe...Liste ksiazek, o ktorych nie napisalam a sa naprawde warte przeczytania zamieszczam tutaj, moze ktos skorzysta a i ja o nich tak szybko nie zapomne: Slawomir Shuty, Zwal; Dorota Maslowska, Paw Krolowej; Kurt Vonnegut, Pianola; W. Beres, K. Burnetko, Kapuscinski: Nie ogarniam swiata; Jack Kerouac, Wloczedzy Dharmy, Penny Rimbaud, Zbuntowane zycie...

Tuesday, September 18, 2007

MASSIVE ATTACK, MADRYT

Ech, wakacje sie skonczyly. Do spalonej sloncem Hiszpanii dotarlismy dokladnie w dwa dni autostopem. Wszystko dzieki milym polskim kierowcom TIRow i mniejszych aut przewozowych. Wlasciwie przesiadalismy sie zaledwie trzy razy na tej dlugiej trasie. "Autostop not dead! ;)"

Przedluzeniem wakacji byl dla nas koncert Massive Attack. W koncu zjawil sie w Madrycie ktos godny posluchania (no, przepraszam, bylam przeciez na Bjork i Asian Dub Fundation). Tyle ze juz sama nazwa festiwalu, na ktorym zespol z Bristolu mial zagrac, wydawala nam sie podejrzana. "Weekend dance" - hmmm, no wazne, ze bedzie Massive. Nasze podejrzenia byly - jak sie okazalo 14 wrzesnia - nie bezpodstawne. Generalnie rzecz ujmujac: Manieczki. Tandetni dj-e techno, publicznosc na ekstazce i my. Przed koncertem Massive attack zagral ktos godny uwagi, co zreszta spowodowalo niezadowolenie publicznosci, choc jeszcze bit byl, wiec sie dalej wyginali: brzuszek, cycek, raczka, glowka, brzuszek, nozka, druga nozka i na krzeselko...
Sam Massive Attack juz nei zadowolil tak wymagajacej publiki. W trakcie koncertu oklaski byly marne, utwory swietnie zagluszane rozmowami naenergetyzowanych Hiszpanow. Zespol tak dlugo przez nas oczekiwany zagral gdzinke i moze dziesiec minut, po czym zniknal. Na scene wlazl jakis cudowny dj, ktorego nadejscie spowodowalo szal wsrod widzow. I znow: na krzeselka, nozka, raczka, dupcia ...
Koncert byl dobry. Swietne naglosnienie. Duzo psychodelii - wiekszosc utworow pochodzila z plyty Mezzanine. Na scenie pojawil sie Horace Andy ze swym swietnym wokalem. Z massive przyjechala tez wokalistka Cocteau Twins i ciemnoskora piosenkarka Shara Nelson. Na scenie rozstawione byly elektroniczne tablice wyswietlajace rozne informacje, m. in. ilu zolnierzy oraz ile dzieci zginelo w Iraku.
U mnie zespol po raz kolejny "spiewajaco" zdal egzamin, u Hiszpanow chyba nie...